Centrum medyczne
6 listopada, 2020Lato to trudny czas dla osób z chorobami układu krążenia.
Każdego roku lato i upały zbierają śmiertelne żniwo. Ofiarami wysokiej temperatury padają zazwyczaj osoby starsze i cierpiące na przewlekłe schorzenia, u których najłatwiej dochodzi do odwodnienia, zaburzeń krzepnięcia krwi i skoków ciśnienia tętniczego. Lato szczególnie niebezpieczne jest w miastach, gdzie wysoka temperatura i duża wilgotność powietrza tworzą tzw. „efekt wyspy gorąca”. Z powodu wysokiej zabudowy, która ogranicza ruch mas powietrza i zwiększa subiektywne odczucie gorąca „w kanionach” ulic temperatura odczuwana przez mieszkańców sięga aż 65 stopni! Czyli jest tak gorąco, jakbyśmy weszli do sauny! Najniebezpieczniej jest, gdy upalne są też noce. Wtedy nasz organizm nie ma chwili wytchnienia i cały czas pracuje na najwyższych obrotach, aby chronić się przed przegrzaniem. A to może mieć bardzo groźne konsekwencje.
Dlaczego serce nie lubi upału?
Brytyjscy naukowcy dowiedli, że wzrost temperatury o 1 proc. zwiększa ryzyko wystąpienia incydentu sercowo – naczyniowego o 1,9 proc. Czyli im cieplej tym dla naszego serca gorzej. Co się z nim dzieje, gdy słupek rtęci przekracza 25 stopni Celsjusza? I dlaczego serce nie lubi upału? Gdy temperatura powietrza zaczyna się podnosić, nasz organizm robi wszystko, aby chronić się przed przegrzaniem. Naczynia krwionośne się rozszerzają, serce bije szybciej, zaczynamy się pocić. Skutkiem przegrzania może być odwodnienie organizmu i spadek ciśnienia tętniczego, co jest szczególnie niebezpieczne dla osób starszych i chorych na „wieńcówkę”.
Spadek ciśnienia sprawia, że serce zaczyna szybciej pracować. Ta dodatkowa praca u osób z chorobą wieńcową może spowodować objawy niedokrwienia mięśnia sercowego. Zbyt gwałtowny spadek ciśnienia tętniczego u osoby przyzwyczajonej do jego wysokich wartości, może skutkować zmniejszeniem przepływu krwi w centralnym układzie nerwowym i wystąpieniem objawów niedokrwienia mózgu. Osoby z nadciśnieniem i cierpiące na choroby krążenia skarżą się na duszności i bóle w klatce piersiowej. Z powodu utraty płynów krew staje się gęstsza, co grozi powstaniem zakrzepów. Lato może być dla serca „zabójcze”, i nie bez przyczyny lekarze ostrzegają osoby starsze przed skutkami długiego przebywania na słońcu.
Jak chronić serce przed upałem?
Przede wszystkim należy zrezygnować z przebywania na pełnym słońcu. Najbezpieczniej, jeśli w czasie upałów w ogóle zrezygnujemy z wychodzenia z domu między godziną 10 rano a 16. Prace w ogródkach działkowych czy nawet spacery lepiej odłożyć na inny czas. Zadbajmy o nakrycie głowy i luźne, przewiewne ubranie. Podczas gorących dni starajmy się nie przebywać w dusznych, zatłoczonych miejscach. Unikajmy przejazdów w godzinach szczytu autobusami czy tramwajami. Jeśli mamy taką możliwość – warto schłodzić ciało w ciągu dnia chłodnym prysznicem. Nawet jeśli nie wychodzimy z domu, zadbajmy o temperaturę wewnątrz mieszkania. Gdy powietrze na dworze „stoi” z gorąca – lepsze rezultaty przyniesie zamknięcie okien i zasłonięcie ich zasłonami niż otwieranie na oścież. Niebezpieczne dla serca są też nagłe zmiany temperatur, gdy z upału wchodzimy do klimatyzowanego pomieszczenia czy na odwrót. Pamiętajmy, aby dużo pić. W czasie upalnego dnia przez skórę i drogi oddechowe tracimy nawet półtora litra płynów. Wraz z potem tracimy nie tylko wodę, ale także sole mineralne, które pełnią ważną rolę w regulacji ciśnienia. Jeśli nie będziemy dużo pili – możemy doprowadzić do odwodnienia organizmu. O konieczności picia wody przypominajmy zwłaszcza osobom starszym, które często nie odczuwają pragnienia. Spożywaj napoje wzbogacone o mikroelementy, przede wszystkim magnez i potas. Pierwiastki te poprawiają kurczliwość serca i zapobiegają zaburzeniom jego rytmu.
Latem warto zadbać też o odpowiednią dietą. Lepiej zrezygnować z wysokokalorycznych i tłustych posiłków, które podnoszą ciśnienie na rzecz lekkostrawnej diety.
Przyglądajmy się też uważniej niż zazwyczaj swojemu organizmowi. Bóle, zawroty głowy, omdlenia, zasłabnięcia to sygnały, których nie wolno lekceważyć.
Kroplówka dla „sercowców”
Lato to też czas, gdy możemy zadbać o swoje zdrowie. W pracy trwa sezon urlopowy, dzieci czy wnuki wyjechały na wakacje, przez co codzienny grafik stał się mniej napięty i mamy więcej czasu dla siebie. Przez całe wakacje w naszych ośrodkach prowadzimy zabiegi chelatacji EDTA. Są to kroplówki z syntetycznego aminokwasu EDTA, który „czyści” naczynia krwionośne ze złogów lipidowo – cholesterolowych. Oprócz oczyszczania naczyń krwionośnych, powoduje powstrzymanie procesów miażdżycowych, które w zaawansowanej postaci prowadzą do chorób serca, choroby wieńcowej, a w nagłych przypadkach nawet do zawału mięśnia sercowego.
Kroplówki z EDTA usuwają z organizmu metale ciężkie, które jak wiadomo, odkładają się przez lata w naszym organizmie i mogą przyczyniać się do rozwoju wielu groźnych chorób cywilizacyjnych.
Zadbajmy o serce latem, aby służyło nam przez długi czas!
Komu grozi zawał serca?
Naukowcy dowiedli, że zaburzenia erekcji poprzedzają wystąpienia zawału serca nawet o kilka lat! To skutek procesu miażdżycowego, który dotyka wszystkie tętnice.
Niemal każdy ma krewnego czy przyjaciela, który przeszedł „atak serca”, często bez żadnych wcześniejszych oznak choroby. Aż 90 proc. zawałów serca spowodowanych jest miażdżycą. Jej wpływ na tętnice wieńcowe, które zaopatrują ściany mięśnia sercowego w tlen i niezbędne składniki odżywcze jest szczególnie brutalny. Jeśli do dużych zmian miażdżycowych dochodzi w naczyniach wieńcowych, chory skarży się na ucisk i ból w klatce piersiowej, który promieniuje do rąk i szyi. Gdy jedna z tętnic wieńcowych zostanie zablokowana – serce nie otrzymuje tlenu i ważnych składników odżywczych. Wtedy dochodzi do zawału serca.
Miażdżyca potrafi rozwijać się długo i nie daje żadnych objawów. Pracujemy na nią całe życie. Palenie papierosów, niewłaściwa dieta, brak aktywności fizycznej – to tylko niektóre z przyczyn, dla których miażdżyca zaczyna atakować nasz organizm. A skutki mogą być nieodwracalne. Kto jest najbardziej narażony na zawał serca, i co powinno być sygnałem do niepokoju?
Dużo pracujesz? Uważaj – grozi Ci zawał!
Jeszcze niedawno uważano, że zawał serca to choroba dyrektorów. To ich praca kojarzyła się ze stresem, dużą odpowiedzialnością i wieloma obowiązkami. Najnowsze badanie przeprowadzone przez niemieckich specjalistów pod kierunkiem ekonomisty Armina Falka obalają ten mit. Okazuje się, że najbardziej narażeni na zawał są zwykli pracownicy. To oni zazwyczaj najwięcej godzin spędzają w pracy, wierząc, że w ten sposób uda się szybko przeskoczyć na kolejny poziom kariery. To im najczęściej towarzyszy poczucie krzywdy – gdy awansu nie da się osiągnąć tak szybko, jak myśleli i wciąż zarabiają nie tyle pieniędzy, ile oczekiwali. Poczucie krzywdy jest tym silniejsze, im więcej dla tej pracy poświęcają. A często dzieje się to kosztem życia prywatnego i rodzinnego. Na dodatek to właśnie szeregowi pracownicy najmniej dbają o zdrowie: jedzą byle co i byle jak, pracują z grypą, bo przecież terminy gonią, lekceważą objawy, gdy organizm zaczyna się buntować i wysyła niepokojące objawy.
Jeśli więc pracujesz ponad 55 godzin w tygodniu – jesteś trzy razy bardziej narażony na zawał mięśnia sercowego niż pracownicy spędzający w biurach nie więcej niż 40 godzin. A Polacy są w niechlubnej czołówce w Europie, jeśli chodzi o czas pracy! Pracujemy średnio o dwie godziny dłużej niż mieszkańcy innych krajów europejskich. Nic dziwnego, że i zawał serca dopada nas częściej.
Masz zaburzenia erekcji? To sygnał, że wkrótce możesz mieć zawał serca!
Problemy z potencją są wciąż tematem wstydliwym i niewielu mężczyzn przyzna się swojemu lekarzowi rodzinnemu, że zmaga się z tą niedyspozycją. Mówimy, że jesteśmy przepracowani, zestresowani czy przemęczeni, tymczasem aż za 70 proc. przypadków zaburzeń erekcji winę ponosi miażdżyca. Miażdżyca uszkadza naczynia tętnicze, a wtedy krew nie może swobodnie przepływać. Ma utrudniony dostęp nie tylko do serca czy mózgu, ale także do ciał jamistych prącia, co uniemożliwia powstanie erekcji. Naczynia tętnicze, które doprowadzają krew do członka mają średnicę 0.6-0.7 mm. Są aż o jedną trzecią węższe od tych, które oplatają serce. Dlatego też miażdżyca najpierw rozwija się w tętnicach prowadzących krew do penisa – a sygnałem są zaburzenia erekcji, które pojawiają się dużo wcześniej niż objawy sercowe czy chromanie przestankowe.
Układ sercowo-naczyniowy i sprawność seksualna działają jak system „naczyń połączonych”. Już kilka lat temu naukowcy dowiedli, że zaburzenia erekcji mogą nawet kilka lat wyprzedzać wystąpienie zawału serca.
Nie czekaj – rozpocznij walkę z miażdżycą!
Od wielu lat na świecie w profilaktyce i leczeniu miażdżycy stosuje się chelatację EDTA. Podczas terapii w kroplówce podaje się syntetyczny aminokwas EDTA, który łącząc się z metalami wychwytuje jony wapnia. Blaszka pozbawiona wapnia stopniowo rozpuszcza się, aż całkiem zniknie. W przeciwieństwie do zabiegu operacyjnego, który dotyczy najbardziej zagrożonego miejsca, chelatacja pozwala usunąć złogi miażdżycowe nagromadzone przez lata, przede wszystkim w drobnych naczyniach, ale również w dużych tętnicach. Terapia powoduje powstrzymanie procesów miażdżycowych, które w zaawansowanej postaci prowadzą do chorób serca, choroby wieńcowej, a w nagłych przypadkach nawet do zawału mięśnia sercowego. Nie ma co zwlekać. Walkę z miażdżycą warto rozpocząć zanim poczyni w organizmie prawdziwe spustoszenie.
Zobacz też:
ArsMedis sp. z o.o. Chirurgia sp. k.
z siedzibą we Wrocławiu,
ul. Wyszyńskiego 110, 50-307 Wrocław
Ortopeda Wrocław | Kardiolog Wrocław | Endokrynolog Wrocław | Pulmonolog Wrocław | Onkolog Wrocław